środa, 3 lutego 2016

kilka moich rybek i podejście do catch&release


 Hej oto kilka moich rybek, nie są to olbrzymy, ale ryby łowie dla sportu a nie dla mięsa. Wszystkie poza jedną wróciły do wody. Dziś nie będę przynudzać Was specyfikacją techniczną kołowrotków jak to obiecałem. zapraszam do obejrzenia klipu mojego autorstwa


Zdałem sobie sprawę ,że nie każdy wie o "catch& release" dlatego podaje link do Wikipedii, po czym zapraszam do dalszej lektury mimo, być może oburzenia;
https://pl.wikipedia.org/wiki/Z%C5%82%C3%B3w_i_wypu%C5%9B%C4%87
Jeżeli wróciłeś drogi czytelniku mam nadzieję i postaram się ,byś nie pożałował. To my tworzymy definicje, na Wikipedii nawet nie ma co to takiego. Internet zalewają fale agresji wymierzone w "smakoszy złowionej ryby" ...w imię czego? Zdaje sobie sprawę ,że nie każdemu spodoba się co piszę, zachęcam by zmienić moje przekonania jeśli myślicie inaczej. Wszystkie z ryb poza sumem wróciły do wody. Wyjątki od catch& release stanowią u mnie ryby, które złowiłem po raz pierwszy. Wtedy zabieram rybę do domu, by spróbować jak smakuje i podzielić się z rodziną. W myśl zasady "jesteśmy tym co jemy" część każdej z tych ryb zostaje ze mną na zawsze niczym u Jamajskich wojowników :). Stąd ten sum na ostatnim foto, poza tym nawet karpia na święta nie jem a synonim ryby na talerzu w moim słowniku to morski filet ;) Zachęcam do rozmowy o złów i wypuść w komentarzach poniżej. Chętnie dowiem się jakie są Wasze odczucia na temat tej chorobliwej ideologii którą w dużej mierze popieram ale nie szanuje sposobu w jaki się ją przedstawia i jaką presje wywiera się na "mięsiarzach" ,jak ich się potocznie nazywa. Wodom cześć

3 komentarze:

  1. Temat C&R może ciągnąć się w nieskończoność :) To już zależy od punktu widzenia wędkarza na rybę. Ja osobiście jak jestem sam na rybach to wszystko wraca do wody, lecz jak jestem z dziadkiem czy z tatą - co wymiar ląduje w siatce. Jak ktoś lubi ryby to po co ma za nie płacić w sklepie skoro ma kartę , kij i rzekę Wartę 3km obok? Niepotrzebne spiny na ten temat mają źródło u samych odbiorców, którzy siedzą przed monitorem i najeżdżają innych, że nie wypuścili takiego okazu i że takich ryb jest coraz mniej, a w życiu taką rybę widzieli tylko na zdjęciu czy gdzieś indziej :). W rzece jest naprawdę dużo ryb i starczy dla wszystkich. Oczywiście jest różnica między wyłowieniem 100 ryb dziennie, a symbolicznymi 5 okonkami. Ryba co roku napływa wraz z upływem zimy i tak szybko się nie skończy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamil moim zdaniem RAPR reguluje wyraźnie wymiar i okres ochronny i jeśli tego wędkarz przestrzega to nie ma szkody dla przyrody 😉 Źle, że w okręgu Poznańskim niema górnego wymiaru, bo przecież okoń 40 cm czy metrowy szczupak to dobry matecznik a niektórzy niestety zabierają mimo , że są to nie smaczne ryby...

    OdpowiedzUsuń
  3. iwłaśnie o takie podejscie chodziło, ja wypuszczam ryby, łowię dla sportu ryby spiningowe, lecz czasami mam ochotę na rybkę, są to wyjątkowe sytuacje, to co wtedy mam kupić Łososia norweskiego nafaszerowanego chemią, czy wziąć rybkę ze zdrowej wody złowioną przez siebie, od razu jestem mordercą, chociaż każdy nim jest czy zabiera rybę czy też kupuje ją w tesco...:)

    OdpowiedzUsuń