Hej oto kilka moich rybek, nie są to olbrzymy, ale ryby łowie dla sportu a nie dla mięsa. Wszystkie poza jedną wróciły do wody. Dziś nie będę przynudzać Was specyfikacją techniczną kołowrotków jak to obiecałem. zapraszam do obejrzenia klipu mojego autorstwa
Zdałem sobie sprawę ,że nie każdy wie o "catch& release" dlatego podaje link do Wikipedii, po czym zapraszam do dalszej lektury mimo, być może oburzenia;
https://pl.wikipedia.org/wiki/Z%C5%82%C3%B3w_i_wypu%C5%9B%C4%87
Jeżeli wróciłeś drogi czytelniku mam nadzieję i postaram się ,byś nie pożałował. To my tworzymy definicje, na Wikipedii nawet nie ma co to takiego. Internet zalewają fale agresji wymierzone w "smakoszy złowionej ryby" ...w imię czego? Zdaje sobie sprawę ,że nie każdemu spodoba się co piszę, zachęcam by zmienić moje przekonania jeśli myślicie inaczej. Wszystkie z ryb poza sumem wróciły do wody. Wyjątki od catch& release stanowią u mnie ryby, które złowiłem po raz pierwszy. Wtedy zabieram rybę do domu, by spróbować jak smakuje i podzielić się z rodziną. W myśl zasady "jesteśmy tym co jemy" część każdej z tych ryb zostaje ze mną na zawsze niczym u Jamajskich wojowników :). Stąd ten sum na ostatnim foto, poza tym nawet karpia na święta nie jem a synonim ryby na talerzu w moim słowniku to morski filet ;) Zachęcam do rozmowy o złów i wypuść w komentarzach poniżej. Chętnie dowiem się jakie są Wasze odczucia na temat tej chorobliwej ideologii którą w dużej mierze popieram ale nie szanuje sposobu w jaki się ją przedstawia i jaką presje wywiera się na "mięsiarzach" ,jak ich się potocznie nazywa. Wodom cześć